wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 4

Równo o 6:30 zaczął dzwonić mi telefon. Sięgnęłam po niego, wyłączyłam budzić i ustawiłam sobie 5 min drzemki. Za chwilę znów usłyszałam ten okropny, irytujący dzwonek. Ledwo stałam z łóżka, wzięłam ubrania i udałam się do łazienki, aby zrobić poranną toaletę. Spojrzałam na lusterko, wyglądałam okropnie, ale chyba każdy wygląda tak po przebudzeniu. Przemyłam twarz zimną wodą, rozczesałam włosy i ułożyłam je w artystycznego, luźnego koka. Umyłam zęby, zrobiłam sobie lekki makijaż. Następnie zdjęłam piżamę, założyłam świeżą czerwoną bieliznę i ubrałam na siebie dżinsy z wysokim stanem, czarną bokserkę i zieloną bluzę adidasa, podwinęłam rękawy i byłam już gotowa. Poszłam z powrotem do mojego pokoju po torbę z książkami. Zeszłam na dół do kuchni, wzięłam sobie jabłko na śniadanie, założyłam buty i wyszłam z domu na przystanek. Do szkoły nie miałam daleko, ale dzisiaj zbytnio nie miałam ochoty na spacer. Chwilę poczekałam na autobus, przez ten czas weszłam sobie na facebooka. Poczytałam posty i poprzeglądałam zdjęcia znajomych. Weszłam do autobusu, usiadłam tam gdzie zawsze, czyli na trzecim siedzeniu. Wyjęłam z torby słuchawki, podłączyłam do telefonu i zaczęłam słuchać muzyki. Jazda minęła mi bardzo szybko. Wysiadłam z autobusu i skierowałam się w stronę szkoły. Podeszłam do szafek i wyjęłam książki na pierwszą lekcję, czyli na matematykę. Po drodze do klasy minęłam Zayna. Wreszcie zadzwonił dzwonek, chciałam mieć tę lekcje z głowy. Usiadłam swoim miejscu, wyjęłam książki na ławkę. W pewnym momencie odsunęło się obok mnie krzesło. Obróciłam głowę i moim oczom ukazał się kto jak nie inny, był to Zayn. Zauważył, że na niego się patrzę i puścił do mnie oczko. Ten gest trochę mnie onieśmielił. Moje policzki zapewne się zarumieniły.

- Hej Ver!- powiedział uśmiechając się przy tym, pokazując swój przepiękny uśmiech.
- Hej Zayn!- odparłam nieśmiało.
- Co tam u Ciebie? Jak minęło Ci wczorajsze popołudnie?- zapytał.
- Ok. Tak jak co dzień. A Tobie?- zapytałam.
- Świetnie, byłem wczo.....- nie zdążył skończyć, bo przerwał nam pan od matematyki.

- Czy ja Wam przeszkadzam? A może najlepiej byłoby gdybym wyszedł z klasy?!- odparł. W głosie można było usłyszeć lekkie zdenerwowanie.
- Nie proszę pana. To moja wina, zagadałem Veronicę i tak po prostu wyszło.- Oznajmił Zayn poruszając się przy tym, dotykając przy mojego kolana swoim. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Nie wiem czemu tak zareagowałam, ale to było dość przyjemne.
- Mam nadzieję, że się to więcej nie powtórzy. Nie toleruję takiego zachowania wśród uczniów na moich lekcjach.- powiedział.

Reszta lekcji minęła dość spokojnie. Nauczyciel tłumaczył nam nowy temat, a ja w ogóle nie mogłam się skupić, ponieważ obok mnie siedział Zayn. Miał coś on w sobie, że kobieta nie mogła się przy nim skoncentrować. Nie ukrywam, że na mnie również tak działał. Do południa lekcje strasznie się dłużyły. O 12:15 mieliśmy przerwę obiadową. Udałam się na stołówkę, stając z kolei w kolejce po obiad. Gdy przyszła na mnie kolej postanowiłam, że wezmę tylko sałatkę grecką i sok pomarańczowy. Usiałam przy stoliku tam gdzie zawszę, czyli na końcu sali przy oknie. Zauważyłam Zayna z resztą swojej paczki, czyli z Harrym, z Niallem i z Louisem. Dość szybko się w tej szkole zaklimatyzował, w sumie to wcale się nie dziwię. W pewnej chwili przysiadł się do mnie Liam.

- Cześć piękna. Co tam?- zapytał mnie.
- O hej Liam. Fajnie, że się przysiadłeś. U mnie spoko, wszystko po staremu. A u Cb?- zapytałam.
- Hmmm... U mnie nie najgorzej. A zapomniałbym. Chciałem się o coś Ciebie zapytać. W sobotę robię imprezę u mnie w domu. Może wpadłabyś?
- Z miłą chęcią, ale nie wiem czy moja mama się na to zgodzi.- odparłam
- Oj, może się zgodzi. Wymyśl coś. Powiedz, że idziesz gdzieś do koleżanki pouczyć się, czy coś w tym stylu.- powiedział.
- Ok. Postaram się, ale nie obiecuję.- odrzekłam, uśmiechając się nie pewnie.
-Ver, zależy mi na tym byś przyszła. Jesteś moją najlepszą koleżanką.- powiedział.
- Dobra, spróbuję jakoś zakręcić swoją matkę.- odparłam.
- Cieszę się. Impreza zaczyna się o 20:00. Na pewno będziesz świetnie się bawić.- zadeklarował.
- W to nie wątpię. Będę się zbierać. Zaraz zacznie się lekcja. Trzymaj się.- powiedziałam zakładając na jedne ramię torbę.
- Do zobaczenia Veronica!- machając przy tym do mnie.

Pozostałe lekcje jakoś przeżyłam. Do domu wróciłam o godzinie 16:00. Byłam strasznie zmęczona. Postanowiłam więc, położyć się na 2 godziny i odpocząć. Położyłam się na łóżko i zasnęłam. Obudził mnie budzik o 18:00. Rozciągnęłam się trochę i wstałam. Udałam się na dół po coś do picia. Wyjęłam z lodówki wodę i nalałam sobie do szklanki. Usłyszałam odgłos otwierających się drzwi. Była to moja rodzicielka.

- Hej mamo.- powiedziałam od niechcenia.
- Hej. Lekcje odrobione?- zapytała, nawet się przy tym na mnie nie patrząc.
- Jeszcze nie, zaraz się za nie wezmę- odrzekłam.
- A co Ty tyle czasu robiłaś. Jak się nie mylę to we czwartki przychodzisz o 16:00, więc powinnaś już dawno to zrobić!- powiedziała, przy tym podnosząc swój głos.
- Byłam zmęczona, więc się położyłam na 2 godziny. Już idę.- odparłam.

Coś tam moja matka jeszcze odpowiedziała, ale nie słuchając już jej, wyszłam z kuchni i poszłam do mojego pokoju. Lekcje zajęły mi 2,5 godziny. Gdy skończyłam, oczy same mi się zamykały i nie miałam na nic więcej siły. Wzięłam piżamę i udałam się do łazienki. Umyłam się i założyłam na siebie czystą, białą bieliznę i resztę ubrań. Wsunęłam się pod kołdrę i ustawiłam sobie budzik na 6:30. Nawet nie wiem kiedy pogrążyłam się we śnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz