sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 3

Przyszłam ze szkoły po 15:00. Ten dzień strasznie mnie wymęczył, może nie tak fizycznie, jak psychicznie. Weszłam na górę po schodach do mojego pokoju. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam na łóżko plecak. Postanowiłam coś zjeść, więc zeszłam na dół do kuchni mając nadzieję, że nie będzie tam mojej rodzicielki. Na szczęście nikogo nie było. Pomyślałam, co bym mogła zjeść. Mój wybór padł na jogurt truskawkowy. Może każdemu mogłoby się wydawać, że czymś takim nie można się najeść. Owszem, ale zdecydowałam że kilka zbędnych kilogramów zrzucę. Chociaż każdy uważa, że moja waga jest idealna i nie powinnam nic w sobie zmieniać. Po zjedzeniu wyrzuciłam pusty kubeczek do kosza, nalałam sobie jeszcze szklankę soku pomarańczowego i udałam się z powrotem do pokoju, aby odrobić zadane lekcję, by mieć resztę wolnego dnia. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam sms-a od mojej koleżanki Jesici.

- Hej. Co Ty na to, abyśmy się spotkały w parku za pół godziny?

- Spoko. Czemu nie? I tak zbytnio nie mam nic do roboty.
- Czyli jesteśmy umówione. Do zobaczenia.

Zaczęłam się szykować. Otworzyłam szafkę w celu znalezienia odpowiednich ciuchów. Mój wybór padł na czarne, dopasowane leginsy i tego samego koloru T-shirt z kolorowymi napisami. Do tego skórzana kurtka z ćwiekami i białe adidasy Air Maxy. Związałam moje włosy w luźny kok, czyli w artystyczny nieład, popryskałam się jeszcze perfumami i udałam się na wcześniej umówione miejsce. Szłam powoli, podziwiając okolicę. Było tutaj pięknie, wszędzie były drzewa, krzewy, matki spacerujące z wózkami z dziećmi i pary całujące się ze sobą. Przypomniała znowu mi się sytuacja sprzed kilku dni, z Mikiem w roli głównej. Nigdy mu tego nie wybaczę, nie wyobrażam nawet sobie, abym mogła z nim być. Nadal do mnie pisze i dzwoni, ale lekceważę to. Niech chociaż w 50 % poczuję taki sam okropny ból co ja. Z daleka zauważyłam idącą w moją stronę koleżankę.


- Hej Ver. Co tam u Ciebie? Jak się czujesz?- spytała się.

- Spoko, już coraz lepiej. Muszę sobie jakoś radzić. Nie mam innego wyjścia. A u Ciebie?-zapytałam.
- Hmm... U mnie bez zmian. Z Nickiem układa mi się wspaniale. Jest cudowny, słodki i taki kochany. Chyba nie mogłabym sobie lepszego wymarzyć. No właśnie, muszę Ciebie z nim zapoznać. - powiedziała.
- To się bardzo ciesze. Wierzę, że nie okaże się takim chujem jak Mike. Chętnie poznam tego przystojniaka. - odparłam.
- Słyszałam że do Twojej klasy doszedł jakiś chłopak. Jak mu tam było?- zapytała.
- Yyyy...Zayn...- odpowiedziałam.
 - A no właśnie. Strasznie głośno jest o nim w szkole. Proszę Cię, uważaj na niego. Od kogoś słyszałam, że lubi zabawiać się z ładnymi dziewczynami, a Ty do takich się zaliczasz.- oznajmiła.
- Jesica, no co Ty. Na pewno nie jestem w jego typie, on może mieć każdą. A zresztą nie jestem nim zainteresowana, więc nie masz się o co martwić.- odparłam.
- Ok, wierzę Ci. Ale pamiętaj o tym, co mówiłam.- rzuciła

Spacerowałyśmy jeszcze kilka z godzinę tak rozmawiając. Tego było mi trzeba. Po prostu częściej muszę gdzieś wychodzić. Przed domem byłam tak przed 20. Zauważyłam, że w salonie świeci się światło, czyli to znaczy że są moi rodzice. Otworzyłam drzwi najciszej jak mogłam, ale niestety nie udało mi się uniknąć konfrontacji z moją matką.


- A gdzie Ty się tak szlajasz po nocach. Mówiłam Ci, że w tygodniu bez mojej zgody po szkole nie możesz nigdzie wychodzić!- krzyknęła.

- Mamo, przestań! Nie jest tak wcale późno, a tak po za tym to odrobiłam lekcję i co miałam robić sama w domu?- zapytałam.
.- Nic mnie to nie obchodzi, jak jeszcze raz bez pytania pójdziesz gdzieś, to inaczej się z Tobą policzę.- odparła.

Dłużej nie mogłam tego słuchać. Szybkim krokiem udałam się do pokoju, zamykając przy tym drzwi na kluczyk. Zdjęłam buty, kurtkę i położyłam się na łóżko. Do ręki wzięłam laptopa. Weszłam na facebook'a. Miałam jedno zaproszenie, które okazało się być od Zayna Malika. Przez jakiś czas zastanawiałam się czy mam dodać go do znajomych po tym co Jesica dzisiaj mi powiedziała. Po chwilowym namyślę doszłam do wniosku, że przyjmę jego zaproszenie. Nic mi się przecież nie stanie. Nie jest on jakimś bandytą lub gwałcicielem. Poprzeglądałam jeszcze posty moich znajomych i odłożyłam sprzęt. Wyjęłam z szafki moją piżamę, czystą bieliznę i udałam się do łazienki. Gdy byłam już umyta, wróciłam do pokoju. Zdecydowałam, że poczytam jeszcze książkę Marty Fox pt.,, Magda. Doc”. Jest to książka o osiemnastoletniej dziewczynie, którą poznajemy w dramatycznym okresie jej życia, zachodzi w ciąże z nieodpowiedzialnym chłopakiem. Od matki nie ma żadnego wsparcia, dosłownie zostaje sama ze wszystkim. W końcu największą pomoc odnajduje, u chłopaka ojca swojego dziecka. Jest to trochę dość oryginalny utwór, ale kocham do niego powracać. Podziwiam główną bohaterkę za jej determinację, pewność siebie i upór godny pochwały. Po tym jak skończyłam czytać książkę ustawiłam budzik na 6:30, bo na 8:00 mam do szkoły. Leżąc tak myślałam nad sensem życia i czy kiedykolwiek spotkam tego jedynego. Z taką myślą oddałam się w objęcia Morfeusza.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz